Wyspa Małgorzaty

Dzień 1Dzień 2Dzień 2-1Dzień 3Dzień 4Dzień 5Dzień 6Dzień 7

Nie wiedziałem czego się spodziewać bo (wstyd się przyznać) niczego wcześniej o tej wyspie ani nie słyszałem, ani nie czytałem. W skrócie dużym były to trzy wyspy znane i lubiane już za Rzymian. W 1950 roku zostały połączone w jedną dużą (a właściwie długą) wyspę mającą około 2,5km długości i 0,5km szerokości w najszerszym miejscu. Teren ten to w większości miejski park, ale ma pewne atrakcje.

Wzdłuż obu brzegów ciągnie się ścieżka do biegania wyłożona materiałem tłumiącym wstrząsy. Trudno było uchwycić ją pustą, biega bardzo dużo ludzi.

Jeden ze sposobów zwiedzania miasta - autobus je objeżdża, ale główną atrakcją jest to, że fragment przepływa.

Kawałek dalej znajduję się coś pośredniego między ZOO, a schroniskiem dla dzikich zwierząt. Przynajmniej tak to wygląda.

Ssaki są pojedyncze...

I raczej smutne...

Za to ptaki liczne ;)

To jednak raczej gość niż stały mieszkaniec.

Trafić do kosza najwyraźniej równie trudno co w Polsce...

Dawniej na wyspie znajdowało się kilka klasztorów, ale wszystkie uległy zniszczeniu do XVI wieku.

Czego Turcy Osmańscy nie zniszczyli to współcześni wandale oszpecili...

Mimo to miejsce ma swój urok.

Grób świętej Małgorzaty.

Mała kapliczka.

Widok z góry na teren dawnego klasztoru.

Nawet tak grube mury nie oparły się Turkom i czasowi.

Po opuszczeniu ruin trafić można do Grand Hotelu Budapeszt, nie tego filmowego jednak ;)

Kawałek dalej znajduje się siłownia na otwartym powietrzu. Było już dość późno i chłodno stąd pewnie pustki na niej.

Z jakiegoś powodu Szwedzi mieli z nią dużo współnego.

Oba końce wyspy łączą się z najbliższymi mostami. Przy jednym z nich przebiega metro o jak widać drapieżnym logo.

Właściwie cały dzień wędrowałem po mieście, ale bawiłem się przy tym świetnie :) Następny dzień został już zaplanowany całkiem precyzyjnie.

Wzgórze zamkowe << >> Muzea lepsze i gorsze

Dzień 1Dzień 2Dzień 2-1Dzień 3Dzień 4Dzień 5Dzień 6Dzień 7