Siofok i Balaton

Dzień 1Dzień 2Dzień 2-1Dzień 3Dzień 4Dzień 5Dzień 6Dzień 7

Wstałem koło świt (no dobra, przesadzam). Szybkie śniadanie i droga na dworzec. Niestety nie ten blisko hostelu, a drugi. Dość daleko, ale przecież mamy wszędzie metro :) Podróżowanie po Budapeszcie to naprawdę jest przyjemność. Nad sam Balaton najprościej było dojechać do Siofok. Jest to małe turystyczne miasteczko nad samym jeziorem.

Pociąg nie pozostawiał wątpliwości co do tego dokąd jedzie ;)

Przejście podziemne na dworcu.

I uliczka kilkaset metrów od dworca. Hotele i domki, hotele i domki...

Polski akcent ;)

Zoom.

I brak zoomu.

Woda miała dość dziwny, mętny kolor. Chociaż sprawiała wrażenie czystej.

Łabędzie całkiem jak u nas! ;)

Jeden z (podobno) dwustupięćdziesięciu hoteli.

I ogrodzenie na brzegu obok niego.

Kaczki też całkiem jak u nas :)

Nie pomyślałem dopóki nie przeczytałem tabliczki...

Z jakiegoś powodu ważny budynek, niestety nie pamiętam już z jakiego.

Nie do końca wiem co ten człowiek robił. Stał tak dobre 100 metrów od brzegu i nie wyglądało na to żeby się ruszał, a obserwowałem go dość długo.

Rybacy (i biedronka).

Kanał dzielący Siofok.

I widok na jego ujście. Poszedłem na koniec falochronu zaciekawiony złoto połyskującą panią na szczycie słupa.

Tak wyglądała z bliska.

Jest tłumaczenie z węgierskiego! Na rosyjski...

Tu już nie ma wcale...

Oczywiście można kupić karmę dla kaczuszek.

Z falochronu poszedłem w drugą stronę, jak widać kanał się rozdziela. Skręciłem w lewo przy śluzie.

I moim oczom ukazało się to... Sześć kropek, trzy kreski. Prawie jak alfabet Morse'a.

Na powyższej ulicy której nazwy nigdy nie wymówię trafiłem na taką fontannę. Stwierdziłem, że widziałem dość i skierowałem się w stronę dworca.

A tam w malutkiej altance siedział sobie starszy pan. Nie był rozmowny, ale sprawiał miłe wrażenie.

Budynek dworca z jakiegoś powodu kojarzył mi się, z japońskim zamkiem.

Kolejny pomnik obok dworca.

I znajdująca się blisko niego wieża ciśnień. Poza ciekawą architekturą oferuje też możliwość podziwiania panoramy miasta i jeziora gdyż można na nią wejść. Nie było mi to jednak dane.

Ponieważ do pociągu powrotnego została mi jakaś godzina, a na dalsze chodzenie po okolicy nie miałem ochoty stwierdziłem że zapoluję na pocztę i pocztówki. Pocztę znalazłem niemal od razu, jest może 100 metrów od dworca. Pocztówki też znalazłem bo były na widoku. Ale kupić je i do tego jeszcze znaczki do Polski to już inna sprawa. Próbowałem po angielsku, no niestety. Próbowałem na migi, sukces połowiczny, dostałem pocztówki, ale znaczki? No way. Ostatecznie okazało się, że pan który mył podłogę i obserwował całą sytuację z uśmiechem zna angielski i podjął się roli tłumacza w tej arcytrudnej dyskusji.

Nie jestem pewien czy miałem aż takiego pecha czy była to kwestia pobytu poza turystycznym sezonem, ale w większości miejsc w których byłem angielski był naprawdę dużym problemem. Dwie osoby posługiwały się nim bardzo sprawnie, ale o tym w swoim czasie.

Droga powrotna upłynęła leniwie. Podsumowując Siofok było miejscem które warto zobaczyć, ale powszechnego zachwytu Balatonem nie rozumiem. Ok, ogromne jezioro, miło było się nad nim przejść, ale jeden dzień mi absolutnie wystarczył. Nie wyobrażam sobie dwóch tygodniu urlopu w Siofok, naprawdę.

Tablica w drodze powrotnej z dworca przypominająca o przyjaźni między narodami.

Pomnik przy moście ze swojsko brzmiącym napisem :)

Do hostelu wróciłem zmęczony, ale zadowolony. Zrodził mi się plan zwiedzenia reszty Węgier, a nie tylko samego Budapesztu. Może przy okazji pobliski Wiedeń albo Praga? W obu tych miastach jeszcze nie byłem. Te kilka dni na Węgrzech pozwoliły mi względnie dokładnie zwiedzić stolicę i przekonać się, że bardzo mi się ten kraj podoba, ale było to zdecydowanie za mało by poznać go dokładnie. A na pewno warto.

Dreptanie po mieście << >> Spacer i urocza rozmowa na pożegnanie

Dzień 1Dzień 2Dzień 2-1Dzień 3Dzień 4Dzień 5Dzień 6Dzień 7