Dzień 1Dzień 2Dzień 3Dzień 4Dzień 5Dzień 6Dzień 7Dzień 8
Przyjechaliśmy do Wilna kolo 6:30, dworzec nie wyglądał specjalnie zachęcająco, jego najbliższa okolica też nie. Wszyscy niemalże mówią po rosyjsku, prawie nikt po litewsku. I to się nie zmieniło podczas całego pobytu na Litwie. Z dworca pomaszerowaliśmy do hostelu i choć na hostelbookers informacja głosiła, że zameldować możemy się od 9, na miejscu dowiedzieliśmy się czego innego. Pozwolili nam jednak zostawić torby, dali mapkę okolicy i kazali wrócić po 12. Połaziliśmy więc w pobliżu, zjedliśmy naleśniki (bardzo dobre) podane nam przez kelnerkę która gdy usłyszała, że mówimy po polsku traktowała nas jakbyśmy jej przeszkadzali. Sporym zaskoczeniem było to, że w Wilnie wszystko co ważne jest bardzo blisko, nie korzystaliśmy w ogóle z komunikacji miejskiej, a w ciągu tego pierwszego dnia byliśmy już właściwie wszędzie, z tym że nie zwiedzaliśmy zbyt dokładnie, raczej rozglądaliśmy się póki co po okolicy.
Po 12 przekimaliśmy się te 2 czy 3 godziny w hostelu, a potem znów łaziliśmy po mieście, znów jedliśmy naleśniki :D i piliśmy kvass ;) Ceny w Wilnie są niskie, spokojnie za 2-3 euro można zjeść coś porządnego. Za 5 jest już naprawdę solidny obiad w naprawdę dobrej knajpie w której kelner się uśmiecha nawet gdy słyszy język polski ;)
Takie statki z bursztynu widzieliśmy w kilku sklepach, nie tylko na Litwie, ale też w Tallinie. Samych sklepów z bursztynem jest zatrzęsienie, ceny jednak niespecjalnie zachęcają do zakupu ;)
Zdjęcie zrobione z Ostrej Bramy. Jedyny maluch jakiego spotkaliśmy na całej wycieczce. Trafił się też jeden Lanos w Tallinie :)
Fragment murów obronnych, po większości nie ma śladu.
Jak wyżej. Okolica parkowa i całkiem zadbana.
Tablica upamiętniająca getto. O godzinie 12 spod ratusza w centrum można pójść na darmową wycieczkę z przewodnikiem. Wraz z nami było sporo osób z całego świata. Przewodniczka o Żydach i ich sytuacji w Wilnie w czasie wojny powiedziała sporo, ale pominęła dość myśle istotny aspekt relacji na linii Żydzi - Litwini.
Jeśli już gdzieś były kraty to takie, żadnych szpetnych prętów ;)
Typowa uliczka w Wilnie, wąskie, ładne, na co drugiej jakaś knajpka :)
Pierwszy ze stu kościołów które widzieliśmy.
W Budapeszcie na co drugiej ulicy była tabliczka z napisem műemlék (zabytek), w Wilnie wszędzie są z napisem siame name czyli "w tym domu".
Smutna mordka ze smoły na chodniku. W pierwszej chwili myślałem, że to przypadek, ale dalej było więcej, bardziej uśmiechniętych :)
"Lucky Belly" (?)
Proszę się nie śmiać z okularów, wiem że są damskie ;) Mieliśmy świetną, słoneczną pogodę podczas całej wycieczki (padało tylko ostatniego dnia w Wilnie i to krótko) czego się zupełnie nie spodziewałem i musiałem się czasem ratować do zdjęcia.
Pomnik upamiętniający odzyskanie niepodległości. Obok niego była ciekawa mapa z granicami Litwy na tle Europy w różnych latach. Interesujące na niej było to, że Polska niezależnie od wieku miała współczesne granice i na jej tle średniowieczna Litwa robiła wrażenie. Zarówno w rozmowach jak i muzeach dało się odczuć, że rola Polski w historii Litwy jest umniejszana.
Przydrożny miś, tak sobie siedział i się do ludzi uśmiechał :)
Pomnik obok cerkwi, napisów po angielsku brak (jak niemal wszędzie, nawet w muzeach) więc co symbolizował nie wiem.
W drodze na Górę Trzykrzyską. Znajduje się ona na terenie dużego, zaskakująco górzystego parku, chwilami teren jak w Bieszczadach :) A wszystko to 10 minut piechotą od ratusza.
Dwa powyższe zdjęcia zrobione zostały na szczycie góry, pod samymi krzyżami. Zdjęcia z nimi nie ma bo słońce było już nisko i świeciło prosto w oczy.
Zejście z góry do parku, mówiłem, że jak Bieszczady? ;)
U podnóża góry.
Taka bestia biegała sobie luzem po parku podczas gdy właściciele siedzieli nad rzeczką i spokojnie pili piwo. Bardzo dużo osób pije pod chmurką więc chyba nie jest to zakazane jak u nas.
Pomnik Mickiewicza.
Kościół w którym znajdują się sarkofagi wielu polskich osobistości.
Kołatka z małym gustownym diabełkiem na drzwiach koscioła ;)
Krasnal czy co to właściwie jest przed knajpą, takich rzeźb też widzieliśmy sporo.
>> Dzień drugi - (wciąż) Wilno